Translate

sobota, 18 stycznia 2014

Kiepski początek, ale zakończenie udane ;) Domowe SPA ;D

Witajcie ;) Dzisiejszy dzień zaczęłam od biegania... Nie, nie, wcale nie chodzi o trzymanie przeze mnie formy... Po prostu zaspałam i biegałam po domu jak głupia, nie wiedząc co robić... Na szczęście na zajęcia zdążyłam, bo mieszkam blisko uczelni ;p Pobiłam chyba mój rekord -w 15 minut się ubrałam, zjadłam śniadanie !!!, uczesałam i dobiegłam pod salę!!! Jakbym miała mało atrakcji to wrzucony na szybko do torby serek musiał oczywiście się w niej wylać... Czy mi się pomyliły dni w kalendarzu, czy dziś piątek 13? Naprawdę myślałam, że już się nie doczekam powrotu do domu (tego "właściwego", nie wynajmowanego ;P) Choć i w tym wynajmowanym czekała na mnie niespodzianka... Wczoraj sprzątałam całe mieszkanie, w tym myłam podłogi (mamy ustalony grafik sprzątania), a dziś w całym domu BŁOTO!! Buty, z tego co wiem, służą do chodzenia po dworze... Bo w oborze chyba nie mieszkam.. Ale trudno, olałam sprawę i mam nadzieję, że właścicielka to jakoś rozwiąże... Droga powrotna również nie należała do najprzyjemniejszych z racji, że cierpię na chorobę lokomocyjną, a tak się złożyło, że dzisiaj wracałam autobusem (w których zazwyczaj mnie mdli), a nie jak to zwykle bywa samochodem. Autobusy niestety mają to do siebie, że gdy są stare (a na takiego trafiłam) mają taki specyficzny zapach (ja go nazywam "kurzowy";p) , który dodatkowo źle wpływa na mój organizm ;/ Całą drogę (ponad 1,5 h, ale dzięki Bogu, że nie dłużej, bo chyba bym zwariowała) z głośników dobiegały jakże znienawidzone przeze mnie disco polowe hity... 

Ale do domu dojechałam i mój nastrój od razu się polepszył ;D Pojadłam u mamusi, pooglądałam troszkę TV, a nawet pozmywałam! ;p Postanowiłam się trochę odprężyć i zrelaksować ;) Odpaliłam mój kominek ceramiczny, dodałam kilka kropli mojego ukochanego olejku lawendowego i rozkoszowałam się cudownym zapachem ;) Nawet troszkę zadbałam o kondycję, bo zrobiłam 4 km na rowerku stacjonarnym, co uznaje za sukces po tak dobijającym poranku ;p Teraz szykuję się do super kąpieli ze świecami, oczywiście lawendowym olejkiem do kąpieli, solą i..... własnoręcznie robionymi mydełkami !!! 

To właśnie przepisem na nie chcę się dziś z Wami podzielić! ;D 
Oto moje różowe serduszkowe  mydełka o ślicznym zapachu wiśni 








 Sposób na stworzenie takich cudeniek jest bardzo prosty! Wystarczy stopić zwykłe mydło (to, które widzicie wyżej jest najtańszym mydłem z Biedronki, które urzekło mnie swoim zapachem) w kąpieli wodnej. 

1) Mydło należy zetrzeć na tarce o dużych oczkach lub tak jak to zrobiłam ja-ścierać je najzwyklejszymi w świecie nożyczkami ;)
2) Wiórki mydlane trzeba wsypać do słoiczka, obciętej puszki, czy starego garnka-nie polecam wykorzystywania garnków, z których zamierzamy jeszcze jest, bo jest to jednak substancja chemiczna, a przy oddychaniu baniek mydlanych robić chyba nie chcemy;p
3) Następnie naczynko to wstawiamy do garnka z gotującą się wodą i mieszamy, aż do całkowitego stopienia ;) Należy jednak uważać żeby nie przesadzić z czasem trzymania mydła we wrzątku.
4) Aby nieco przyspieszyć topienie można dodać troszeczkę wody lub oliwy z oliwek ;)
5) Gdy mydełko jest już płynne-przelewy je do wcześniej przygotowanej foremki sylikonowej, bądź po prostu jakiegoś pojemniczka po serku itp. Zanim jednak to zrobicie-przetrzyjcie foremkę wacikiem nasączonym spirytusem kosmetycznym, aby zapobiec pękaniu ;) To samo robimy z wierzchu, gdy masa zacznie schnąć.
6) Po lekkim zaschnięciu mydełka zrobiłam w nim dziurkę słomką, co oczywiście nie jest konieczne ;) Miała ona służyć za miejsce przewiązania kokardki, bo uważam, że jest to fajny pomysł na mały prezencik ;)
I oto cała filozofia ;) 

Napiszcie, co sądzicie o takim pomyśle ;D Liczę, że się Wam spodoba ;) Lecę robić maseczki, peelingi i różne inne cuda ;) Trzymajcie się cieplutko, pa! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz